niedziela, 5 stycznia 2020

Austria - Alpy

Cel: Austria
Pora roku: lato

Dzień 1
Podróż do Austrii rozpoczęliśmy w Opolu. Skierowaliśmy się na południe drogami lokalnymi, przez Prudnik do granicy z Czechami, a dalej do Brna, Wiednia i Sankt Valentin (w niewielkiej odległości od Linz) gdzie zaplanowaliśmy nocleg.
Świadomie wybraliśmy, w początkowym etapie podróży, drogi nieautostradowe, ponieważ chcieliśmy zobaczyć Czechy z bliska. A że to była niedziela, więc i ruch był niewielki. Osobom chcącym szybko dotrzeć do celu polecam jednak autostradę. Winietę na przejazd czeskimi drogami szybkiego ruchu kupiliśmy na jednej ze stacji benzynowych gdzieś po drodze.
Następną winietę, tym razem na drogi austriackie nabyliśmy na granicy czesko-austriackiej tuż za  miejscowością Mikulov (stacja BP).
Austria przywitała nas deszczem, lecz była to jedna z nielicznych chwil pobytu, kiedy padało.
Wieczorem dotarliśmy do naszego pierwszego miejsca noclegowego. Hotel był przytulny, czysty, z miejscem parkingowym przy ulicy.
Jeśli zaplanujesz podobną trasę poniżej dołączam link do strony hotelu na booking.com

Dzień 2
Ponieważ przed nami zapowiadał się dzień pełen atrakcji, ruszyliśmy w drogę wczesnym ranem. Auto zatankowaliśmy na znajdującej się kilkadziesiąt metrów od hotelu stacji samoobsługowej. Paliwo było tam tańsze niż na innych stacjach. Ku naszemu zaskoczeniu w rozszyfrowywaniu instrukcji tankowania pomógł nam rodak pracujący w małym warsztacie mieszczącym się tuż obok. Jeszcze drobne zakupy prowiantu w pobliskim dyskoncie i w drogę. Kierunek - Zell Am See, a dokładnie miejscowość Kaprun i jezioro Klammsee.


Na miejscu byliśmy po kilku godzinach (na mapie powyżej zaznaczyłem miejsce jednego z kilku parkingów na których można pozostawić bezpłatnie pojazd). Zwiedzanie rozpoczęliśmy od przejścia wąwozu Sigmund Thun Klamm. Spacerując po drewnianych kładkach i pomostach przymocowanych do skał podziwialiśmy widok rwącego górskiego potoku. Na końcu wąwozu znajduje się tama spiętrzająca wodę, której część trafia do pobliskiej elektrowni. Po pokonaniu kilkunastu schodków ukazał nam się widok pięknego turkusowego jeziora Klammsee. Trasa turystyczna przebiegająca wokół akwenu zajmuje spacerem ok. godziny.






Nie warto się spieszyć - w górnej części jeziora, w miejscu dopływu, dla najmłodszych znajduje się plac zabaw, a i dla tych starszych rozrywką będzie kąpiel w krystalicznie czystej wodzie. W końcu mieliśmy lipiec i pełnię lata.
Następnym miejscem naszej destynacji była miejscowość Fusch i hotel Post Fusch.
http://www.booking.com/Share-MXtf98

Miejscowość z typowo austriacką, alpejską zabudową urzekła nas od samych granic.
Hotel zresztą również. Nie tylko spodobał nam się wygląd zewnętrzny, ale również wnętrze. Styl prosty, typowy dla rejonów górskich. Największą jednak niespodzianką było przywitanie - okazało się, że obsługa w hotelu pochodzi z Polski, więc komunikacja nie stanowiła żadnego problemu.
Tego samego dnia odwiedziliśmy jeszcze znane z zimowych wypraw Polaków miasto Zell Am See. Spacer po ulicach i promenadzie kurortu, sesja zdjęciowa nad jeziorem oraz obowiązkowy pobyt z naszym 3-latkiem na placu zabaw zakończył nasz następny dzień w Austrii.

Dzień 3
Wprawdzie w pierwotnych planach nie mieliśmy podróży alpejską trasą widokową Grossglocknerstrasse ale po namowach pana z hotelowej recepcji, za co gorąco dziękujemy, podjęliśmy wyzwanie. Z perspektywy czasu była to jedna z trafniejszych decyzji. Przy okazji otrzymaliśmy kupony rabatowe na pobliskie atrakcje, które również obejmowały przejazd trasą (w Austrii duża większość atrakcji jest płatna, również i ta).
Sprawny zatankowany pojazd, dobry humor i naładowane baterie wraz z dużą ilością miejsca na karcie pamięci aparatu fotograficznego to najważniejsze rzeczy.


Ruszyliśmy. Po minięciu bramek wjazdowych (cena za samochód osobowy to nieco powyżej 30 Euro), pniemy się cały czas pod górę, jeden, drugi, setny zakręt. Po drodze mijamy rowerzystów - dla nich to dopiero jest wyzwanie. Za szybami roztaczają się piękne alpejskie widoki. trasa jest świetnie przygotowana, co kilkadziesiąt metrów znajduje się wysepka lub parking. Zatrzymywaliśmy się na większości, aby podziwiać zmieniający się wraz z podróżą w górę widok.



Większość parkingów oferuje dla najmłodszych różnorakie place zabaw, więc postoje u nas bywały dłuższe. Pogoda sprzyjała więc nie liczyliśmy się z czasem.
Uwieńczeniem podróży był widok najwyższego szczytu austriackich Alp - Grossglockner i lodowca Pasterze.


Będąc na najwyższym i zarazem końcowym punkcie trasy, w programie mieliśmy jeszcze m.in. zobaczenie wystawy poświęconej  historii lodowca, muzeum motoryzacji i obowiązkowe zdjęcie z kamery internetowej na tle szczytu Grossglockner.
Powrót może był nieco szybszy, bo przeważnie jechaliśmy z górki, ale również z licznymi postojami, chociażby na zrobienie pamiątkowych zdjęć czy na podziwianiu natury.
Po powrocie do Fusch, oprócz posiłku i opracowania trasy na dzień następny, jeszcze uskuteczniliśmy spacer po urokliwej miejscowości (obok kościoła znajduje się tablica z mapą i ogłoszeniami informującymi o miejscowych atrakcjach).

Dzień 4
Przed nami następny dzień pełen wyzwań.
Tym razem w planie mieliśmy zobaczenie największego wodospadu w Europie, tak przynajmniej twierdzą Austriacy;) - wodospadu Krimml. Podróż na miejsce zajęła nam ok. 1 godziny. Sporo turystów, ale też dużo miejsc parkingowych, tym razem płatnych. Na poniższej mapie zaznaczony jest jeden z parkingów.


Trasa rozpoczyna się niemalże u podnóża góry i prowadzi wzdłuż wodospadu. Co kilkadziesiąt metrów znajdują się punkty widokowe, z których roztacza się nie tyko widok na skrawek wodospadu, ale również na piękną okolicę.



Trasa raczej łatwa, chociaż do najkrótszych nie należy, warto przeznaczyć na nią kilka godzin. Nam niestety, ze względów czasowych, nie udało się zdobyć szczytu, w planie mieliśmy jeszcze przejazd w inną część Austrii. Ale 3/4 góry zdobyliśmy, może następnym razem się uda :-)
Następnie wybraliśmy się na nocleg do pensjonatu Frühstückspension Haus Ahamer w mieście Ebensee
http://www.booking.com/Share-BqJGcSa
Po 3 godzinach, głównie lokalnymi drogami dojechaliśmy na miejsce.

Dzień 5
Nasz pobyt w Austrii zbliżał się do końca, nie oznaczało to jednak, że zwalnialiśmy tempa. Przed nami jedna z ciekawszych atrakcji turystycznych - miasteczko wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO - Hallstatt.


Czas przejazdu z miejsca zakwaterowania wynosił ok. 40 minut. Miejsca parkingowe płatne, przeważnie w parkingach podziemnych.
Zwiedzenie rozpoczęliśmy w zasadzie od pobytu na placu zabaw mieszczącego się w południowej części miasta tuż nad jeziorem Hallstatter See. Wprawdzie byliśmy oddaleni od zabytkowego centrum o jakieś 15 min spacerem, ale z daleka można już było podziwiać architekturę miasteczka "przyklejonego" do zbocza stromej góry. Czym bliżej tym ciekawiej, urokliwe wąskie uliczki, malownicze domy ozdobione kwiatami, drzewa owocowe pnące się  niczym winorośl po fasadach budynków robiły ogromne wrażenie. Można byłoby spędzić tam cały dzień upajając się bajkowymi widokami. Jednym słowem warto zarezerwować sobie na pobyt w Hallstatt dużo więcej czasu.




Po intensywnym zwiedzaniu nadszedł dla nas jednak czas na złapanie oddechu, na odpoczynek. Wybraliśmy plażę w miejscowości Traunkirchem nad jeziorem Traunsee.
Obiekt przy ul. Aueck zapewniał parking (płatny do godziny 17), gastronomię (Bräuwiese Badebuffet), plac zabaw i dużo miejsca do plażowania.


Ciepłe letnie popołudnie zachęcało do kąpieli w krystalicznie czystym i ciepłym jeziorze.
Tak zakończyliśmy następny dzień pobytu w Alpach.

Dzień 6
Nadszedł czas powrotu. Po intensywnym tygodniu i przed długą trasą do domu postanowiliśmy jeszcze po drodze zatrzymać się na kilka chwil w miejscowości Altmunster nad jeziorem Traunsee.
Ostatni wdech rześkiego górskiego powietrza, kilka pamiątkowych zdjęć i w drogę....



I jeszcze jedna ważna rzecz o której warto napisać, śniadania w pensjonacie Frühstückspension Haus Ahamer w mieście Ebensee były wyśmienite. Wszechstronność i świeżość produktów, palce lizać 👍😀





2 komentarze: